Od zeszłej soboty w całej Polsce obowiązuje strefa żółta, co jest niemałym utrudnieniem dla branży rozrywkowej, w tym organizatorów imprez stand-upowych. Problem ten poruszył szef agencji Stand-up No Limits w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
„Przekładamy nasze wydarzenia. Próbujemy ratować, co się da, czyli te imprezy, które mogą się odbyć przy zapełnieniu 25 proc. sali, a więc takie, które odbywają się w dużych salach. A to z kolei jest kosztowne, bo wynajem takich obiektów jest drogi. Jesteśmy w głębokiej depresji.” – mówi Bartłomiej Korbel, po czym dodaje, że jego zdaniem najsilniejszy cios dla branży dopiero nadchodzi.
Stand-up wróci do internetu?
Dziennikarz Gazety zauważył, że być może dobrym rozwiązaniem jest przeniesienie występów komików do internetu.
„Mamy takie plany, już to robiliśmy, ale to raczej podtrzymanie słabego pulsu, a nie długoterminowa strategia. Produkcja internetowego występu komediowego na dobrym poziomie kosztuje. Szukamy rozwiązań, będziemy organizowali jakieś małe trasy w pandemicznych warunkach, w małych salach. Wciąż nie są to jednak rzeczy, które pozwalają dobrze prosperować.” – zauważa szef Stand-up No Limits.
Wiele lokali padnie
Podobne nastroje panują w innej organizacji komediowej – Stand-up Polska. W tym samym artykule opowiedział o nich Łukasz Kowalski.
„Wszyscy przenoszą wydarzenia. Jedni są optymistami i przerzucają je na kolejny miesiąc. Inni już dwa/trzy miesiące do przodu. Kilka wydarzeń odwołamy, bo zamykają się lokale, w których miały się odbyć. Część dopiero zbierała się po pierwszym lockdownie i powoli wracała do świata żywych. Jeśli Polska pozostanie w żółtej strefie dłużej niż trzy miesiące, to wiele lokali padnie. Wynajem i prowadzenie ich generuje zbyt duże koszty i nie opłaca się organizować wydarzeń dla widowni zapełnionej w 25 proc.” – tłumaczy stand-uper, a zarazem manager w najstarszej agencji stand-upowej w kraju.
Złość na rządzących
Bezsilności nie kryją również sami stand-uperzy, którzy zaznaczają, że rozumieją bezpieczeństwo, ale otwarcie krytykują decyzje rządu i jego przygotowanie do drugiej fali epidemii.
„Ponad 20 grań, które mieliśmy zrobić razem na przestrzeni trzech miesięcy się nie odbędzie. Powiedzieć, że jestem wściekły i załamany to jak nic nie powiedzieć. Niestety przy tych przepisach nie jesteśmy w stanie zagrać tak, żeby miało to sens ekonomiczny i atmosferę na publice, do tego wiadomo, że nie wszystkie kluby będą cokolwiek organizować. Bezpieczeństwo jest najważniejsze i jestem ostatnią osobą która by to negowała. Ale mam nieodparte wrażenie, że Ci którzy teraz nami rządzą przez ostatnie pół roku nie zrobili NIC żebyśmy byli przygotowani do tego, co się dzisiaj dzieje. Rozpaczliwe ruchy nie kończą się tym, że jesteśmy bezpieczniejsi.” – pisze Jakub Poczęty na swoim Facebooku.
W środowisku komików pojawiają się również gorzkie żarty, nawiązujące do tego, że ograniczenia żółtych stref bardziej dotykają wydarzenia kulturalne niż msze święte.
„Ewentualnie możemy grać w kościołach, gdzie nadal można zapełnić 75% pojemności. Jeśli przez dłuższy czas nic się nie zmieni to spodziewajcie się na moich występach opłatka na barze, a bilety będą do zakupu na tacy.” – żartuje Tomek Kołecki w swoich mediach społecznościowych.
Tymczasem już w czwartek zaktualizowane zostaną kolor strefy w całej Polsce. Właściwie przesądzone jest, że do strefy czerwonej przejdzie Warszawa. Pytanie czy teraz też razem z nią zaczerwieni się cały kraj.