Na blogu PR bez krawatów ukazał się felieton Roberta Tarnowskiego z agencji Komunikacja Plus, w którym autor zastanawia się czy współpraca marketingowa ze stand-uperami jest atrakcyjna dla marek. Młody PR-owiec jest też fanem stand-upu, śledzi na bieżąco polską scenę, więc jego analiza wydaje się być rzetelna, przez co interesująca.
Tarnowski zauważa, że już przed pandemią polscy stand-uperzy osiągali milionowe zasięgi i choć przerwa od występów spowolniła ich popularność, to teraz należy spodziewać się wyraźnego trendu wzrostowego.
– Ich model biznesowy przeniósł się w dużej mierze do sieci – otwierając drogę do współpracy dla marek. Wzmocnieni nowymi formatami wprowadzonymi podczas pandemii mogą stać się jeszcze ciekawszym kąskiem dla marketerów – uzasadnia.
Korzyści współpracy ze stand-uperami
Felietonista znalazł co najmniej 6 powodów, dla których warto współpracować marketingowo ze stand-uperami. Poza wspomnianymi zasięgami, których nie powstydziłaby się niejedna dobra kampania marketingowa,e na pierwszym miejscu stawia zapewnianie dobrego humoru, a co za tym idzie potencjał viralowy.
– Ludzie szukają rozrywki, a wspomniany humor jest bardziej angażujący od tradycyjnej komunikacji. Część badań wskazuje, że wykorzystanie humoru pozytywnie wpływa na zapamiętywanie reklam – podsumowuje.
Tarnowski za dużą zaletę stand-uperów uważa ich bezspośredniość, przez którą rozumie występowanie face 2 face przed publicznością, nie tylko w największych miastach Polski, które są najbardziej zagospodarowane marketingowo.
– Komicy w trakcie swoich występów nawiązują relacje z publicznością, wchodząc w interakcje z pojedynczymi osobami lub wszystkimi gośćmi jednocześnie. Ten element sprawia, że budują wokół siebie bardzo oddaną i zaangażowaną społeczność – podobnie jak influencerzy, którzy są teraz tak mocno eksploatowani przez marketerów – tłumaczy, po czym dodaje, że wyobraża sobie, aby marka była patronem trasy stand-upowej, tak jak Credit Agricole w przypadku koncertów Dawida Podsiadło.
PRowiec nie tylko zauważa podobieństwa stand-uperów do typowych influencerów, ale wręcz ceni ich bardziej ze względu na większą samodzielność.
– W przypadku współpracy ze stand-uperami mamy jeszcze tę zaletę, że w zasadzie całą część kreatywno-koncepcyjną i przygotowanie materiału pozostawiamy po stronie stand-upera. Przecież nie wymyślimy im sami żartów.
Listę korzyści ze współpracy zamykają relatywnie niskie stawki stand-uperów przy zachowaniu dużej autentyczności i unikalnego charakteru.
– Elementem, który można przypisać zarówno do zalet, jak i potencjalnych zagrożeń, jest autentyczność stand-uperów oraz niepowtarzalny styl każdego z nich. Podobnie jak w przypadku influencerów, autentyczność buduje zaangażowanie i zaufanie odbiorców.
Zagrożenia współpracy ze stand-uperami
Tarnowski w swoim tekście nie skupia się jedynie na zaletach współpracy z komikami, ale dostrzega również kilka potencjalnych zagrożeń. Jest zdania, że formuła stand-upu jest niezrozumiała dla części Polaków, szczególnie tej wychowanej na kabaretach. Poczucie humoru artysty może być zrozumiałe jedynie dla jego fanów, a to z kolei może wiązać się z ryzykiem przekroczenia granic dobrego smaku dla postronnych odbiorców. Za przykład podaje tu współpracę Rafała Paczesia z Łodzią, gdzie jego flagowy tekst „Jebać biedę” w reklamie Karty Łodzianina wywołał oburzenie wśród części społeczeństwa i mediów.
Cały tekst Roberta Tarnowskiego zatytułowany „Stand-uperzy w marketingu” znajdziecie na blogu prbezkrawatow.pl. Już teraz autor zapowiedział pojawienie się drugiej części, w której przyjrzy się innym kampaniom z udziałem komików.