Darek Gadowski: Poprawność polityczna kastruje żarty

1

Darek Gadowski – stand-uper z Koszalina, którego w zeszłym roku można było oglądać m.in. jako support projektu BANG2, a w tym roku wystąpi jako jeden z filarów trasy Please, Stand-up!, udzielił wywiadu dla lokalnego magazynu Prestiż. Poniżej prezentujemy fragment rozmowy.


– W porównaniu do kabaretu stand-up jest mocną, czasem nawet wulgarną ironią. Czy w Polsce można śmiać się ze wszystkiego?


– Można, o ile żart jest dobry. Publiczność potrafi wiele wybaczyć i wiele zaakceptować, ale musi to być celne i konkretne spostrzeżenie, bez tanich chwytów i kopiowania memów. Na samym początku, stand-up w Polsce na widowni gromadził osoby, które myślały o nas trochę jak o kabarecie, pewnie dlatego, że głównymi gwiazdami były osoby wywodzące się ze scen kabaretowych, no i większość Polaków kojarzyła kabaret jako jedyną formę komedii scenicznej. Było pewne zdziwienie, oburzenie czasem. Teraz kiedy komicy są już bardziej znani i utożsamiani ze swoim indywidualnym stylem, widzowie mają wybór, na kogo chcą chodzić, czyj humor do nich bardziej trafia i to jest znakomite.

Stand-up wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych, tam śmiano się ze wszystkiego, mocno i brutalnie, nie brano jeńców, publiczność przez lata była już przyzwyczajona. Jednak od pewnego czasu w USA poprawność polityczna zabija dowcip. Komicy po swoich występach często przepraszają różne środowiska, za niektóre żarty, robi się z tego obłędna sytuacja, bo za chwilę nie będzie można śmiać się z niczego. Zawsze znajdzie się przecież ktoś, kogo dany żart urazi. Poprawność polityczna kastruje żarty. Nie wyobrażam sobie, abym żarty musiał konsultować z prawnikami. Zresztą za historię, która wypada z moich ust trudno wziąć odpowiedzialność, ponieważ każdy może ją zinterpretować dowolnie, niekoniecznie zgodnie z moimi intencjami. Nie da się dopasować do poczucia humoru każdego. Poza tym uczestnik występu wchodzi w jakąś konwencję. Kupuje bilet, zasiada na widowni, wchodzi do świata, na który się godzi… No i przecież jest dorosły, sam wybrał. Gdybym taki występ dał w południe pod ratuszem dla przypadkowych przechodniów, to wtedy rozumiem oburzenie.

– A co sądzisz o roastach? Przeciwieństwo benefisu, które daje nieźle w kość głównemu bohaterowi.

– Roast to nic innego, jak obrzucanie się „tym co najgorsze i najmocniejsze”, katharsis przez upodlenie. „Wyśmieję cię do cna, a potem pójdziemy na piwo”. Był moment, że w naszym kraju roastów było mnóstwo. Ludzie się tym szybko zachwycili, bo jest to forma dość widowiskowa. Jest jak czerwone Ferrari, szybkie, głośne i zwraca na siebie uwagę. Kto by nie chciał zobaczyć, jak jakiegoś celebrytę cisną do granic na jego własne życzenie. Wydaje mi się, że w Polsce wszyscy zainteresowani brali w tym udział i formuła nieco się wyczerpała. Chyba, że jeszcze mnie ktoś zaskoczy… Na razie moja uwaga skierowana jest na inne formy komediowe.

– Czy w stand-upie jest miejsce na manifestowanie własnych przekonań i poglądów.

– Moim zdaniem jest i ja sam tego szukam u komików. Zresztą w komentowaniu rzeczywistości nie sposób uniknąć własnego zdania. Tak kształtuje się osobowość sceniczna. Na początku w Polsce byli komicy, teraz są już konkretne nazwiska kojarzone z określonym stylem i poglądami. Dla mnie komik na scenie to przede wszystkim człowiek, a nie ktoś kto wyklepuje program. Szukam krwi i kości, emocji i jeśli coś mnie wnerwia, coś gryzie lub z czymś się nie zgadzam, wręcz czuję się zobligowany do manifestowania swoich poglądów. Oczywiście nie jest to wiec wyborczy, więc jest to jakiś ułamek scenicznej działalności, ale ważny. Tak uważam. Zdaję sobie także sprawę, że nie każdy komik tego szuka, niektórzy chcą po prostu bawić ludzi nie myśląc za bardzo o tym co mówią.

– Kobiety w stand-upie. Ciągle ich mało. Jak myślisz, dlaczego? Czy kobietom nie przystoi mówić mocno i dosadnie?
– Bo nie są śmieszne! To żart… Czy pań w stand-upie jest mało? To tylko złudzenie. Jest ich mniej niż panów, ale na pewno nie brakuje im odwagi. Są mocne, kiedy trzeba, ale nie przesadnie wulgarne. Czy są inaczej oceniane? Przez stereotypy panujące w Polsce początki miały cięższe niż panowie, musiały trochę więcej udowodnić niedowiarkom, ale teraz mają mnóstwo fanów i są w ścisłej czołówce. Sytuacja się ustabilizowała i teraz liczy się materiał. Masz dobry program w sieci, sprzedajesz bilety. Pod hasłem „komik” kryje się pewny siebie i mocny zawodnik, niezależnie od płci. Oczywiście dalej znajdziemy ludzi, którzy uważają, że kobiety nie są śmieszne, ale z reguły to bardzo smutne osoby i nieznające dobrze sceny stand-upowej nie tylko w Polsce, ale i na świecie.

– Czy komik podpatruje innych komików? Kto jest twoim mistrzem?

– Mam to szczęście, że wielu znakomitych anglojęzycznych komików miałem okazję zobaczyć na żywo w Londynie. Wielokrotnie oglądałem ich występy i zawsze byłem pod ogromnym wrażeniem. Jest ich mnóstwo, ale lubię bardzo Louise’a CK, choć niestety ostatnio jest on w niesławie po skandalu na tle seksualnym, ponadto Bill Burr i Dave Chappelle. To moja ulubiona trójka, oglądam ich, obserwuję techniczne detale, ale to też zależy od mojego humoru danego dnia, to trochę jak z muzyką, raz bardziej lubię jednego, a od drugiego muszę trochę odpocząć. No i muszę powiedzieć, że lubię i obserwuję mocno polski stand-up. Może nie są to moi idole, bo jesteśmy kolegami i za dużo o sobie wiemy (śmiech) ale potrafimy się zaskoczyć żartami, zaciekawić puentą, więc jest to dowód na nieustanne rozwijanie się tego nurtu w naszym kraju.

Całą rozmowę z Darkiem Gadowski znajdziecie na stronie prestizkoszalin.pl

Jak oceniasz ten artykuł?
0
2
1
0

KomentarzeJeden komentarz

Skomentuj