Grzegorz Halama udzielił wywiadu na kanale Kopalnia Sukcesu, gdzie opowiadał o swojej drodze kariery. Podczas rozmowy z Wojciechem Goduńskim sporo czasu poświęcił stand-upowi.
Doświadczony komik wspomina, że już w 1994 roku dowiedział się o stand-upie za sprawą swojego idola – Woody’ego Allena, który w wieku 14 lat zaczynał jako stand-uper i chodził do stajni pisania żartów.
– Od 1996 roku, jeśli nie wcześniej, wieszczyłem o stand-upie. Mawiają, że jestem ojcem chrzestnym polskiego stand-upu – stwierdził Halama ku zdziwieniu dziennikarza.
– Stand-up rozrósł się niewiarygodnie szybko, a moje wieszczenie o nim jest zdecydowanie jakimś punktem historycznym. Pierwsza impreza stand-upowa czy pierwsze warsztaty stand-upowe w Polsce są mojego autorstwa. Najbardziej wartościowe było wyczucie, że już wiele lat przed pojawianiem się tego zjawiska, byłem do niego absolutnie przekonany. Namawiałem zresztą na niego wiele osób, tworzyłem agencję i dogadywałem się z Comedy Central na warsztaty stand-upu – wspominał 53-latek i dodał, że potem pojawiło się parę przeciwieństw losu, przez które przestał się tak angażować w rozwój tej formy komedii w Polsce.

Stand-up wulgarny i kontenstacyjny
Twórca programu „Długo i szczęśliwie, czyli intymne życie grubasa” zauważa, że stand-up pięknie rozwinął się w Polsce i radzi sobie znakomicie.
– Stand-up ma jeszcze etapy rozwoju, bo rozwinął się u nas specyficzny gatunek wulgarnego i kontenstacyjnego. Jeśli obserwuje takie kraje jak Ameryka, czyli kolebkę stand-upu, to jest to zaledwie jeden z jego rodzajów. Na zachodzie tworzony jest też stand-up polityczny czy stand-up obyczajowy, łącznie mają z 6 kategorii – wyliczał.
Halama jest zdania, że stand-up cały czas ma jeszcze przestrzeń do tego, żeby się rozwijać i robi to bardzo szybko.
– Stawanie oko w oko z publicznością bardzo szybko rozwija. Czasem widuje, że osoby, które zaczynają są takie „ura bura” i opowiadają dowcipy. Wystarczy, że mijają 3 lata i właściwie są profesjonalistami, którzy doskonale radzą sobie na scenie. Mamy swoje gwiazdy od Paczesia do Gizy przez Lotka czy Sochę. Świetnie sobie radzą i wyglądają, jakby urodzili się na scenie. Mają swoją rzeszę fanów. Bardzo miło mi się to ogląda – podsumował.