Łukasz Lotek Lodkowski był gościem pierwszego odcinka nowego podcastu. Trójkąt towarzyski to podcast anonimowego poety funkcjonującego w internecie pod pseudonimem Żurnalista oraz Bogusława Leśnodorskiego – prawnika, biznesmena i byłego współwłaściciela Legii Warszawa.
Zarobki stand-uperów to jeszcze nie Hollywood
Leśnodorski nie ukrywa, że lubi rozmawiać o pieniądzach, dlatego ponad godzinna rozmowa kręciła się głównie wokół zarobków z występów, modelu biznesowego w stand-upie czy inwestycji poczynionych przez komika. Biznesmen wyliczył, że Lotek zarobił więcej sam niż przez 2 lata cała kancelaria prawnicza, w której pracował. Uważa ponadto, że będzie on pierwszym stand-uperem, który dojdzie w Polsce do 100 milionów złotych.
– Ja bym jako pierwszego obstawiał Paczesia, ale myślę że to i tak bardzo odległe kwoty. To jeszcze nie Hollywood – śmiał się Lotek, który zauważył, że przez wiele lat występował dla garstki osób, więc takie wyliczenia są na wyrost.
Komik wyjaśniał, że nie zapełnia w pojedynkę największych obiektów, a zazwyczaj bazuje na określonym procencie z biletów, które nie zawsze sprzedają się w całości. Potwierdził natomiast, że ma stałe wynagrodzenie za występowanie na zamkniętych imprezach.
– Moja stawka nie jest tajna, bo wystarczy zadzwonić do managera i wziąć ofertę. Podwyższyłem ją, bo nie lubię grać firmówek. Kwota uzależniona jest też od odległości od Warszawy. To kilkanaście tysięcy złotych za 40-minutowy występ – odpowiedział i dodał, że nie występuje na urodzinach i weselach, a przez ostatnie półtora roku zagrał tylko na jednej imprezie firmowej.
W pandemii nie ma co wybrzydzać
Lodkowski podkreśla, że w swojej pracy nie skupia się tak bardzo na finansach. Jest oczywiście świadomy, że czym będzie lepszy, tym ludzie będą skorzy więcej zapłacić za bilety, a liczba fanów wzrastać.
– Jak będę utrzymywać poziom żartów na satysfakcjonującym mnie poziomie, to wiem, że to wszystko przyjdzie. Teraz jestem w takim trudnym położeniu, bo przez lockdowny nie mogłem występować i zacząłem szukać innego zarobku. Musiałem się przebranżowić, zacząłem kombinować, i podjąłem współprace – powiedział, po czym przyznał, że wcześniej na Instagramie akceptował jedynie mniej inwazyjne propozycje.
Stand-uper potwierdził prowadzącym podcast, że całkiem nieźle zarabia również z reklam na YouTube, a pomaga mu w tym firma Video Brothers, która w swoim portfolio ma również Gizę, Rucińskiego, Leję, Bendlera, Dolniaka czy Paczesia. Ten ostatni komik za sprawą swojej agencji zapewnia z kolei Lotkowi management.
– To jest bardzo koleżeński układ. Wcześniej byliśmy w innych agencjach, gdzie się źle czuliśmy. Rafał poszedł na swoje i potem jak odchodził, to zaproponował, że może nam organizować eventy, jeżeli będziemy chcieli. To jest na takiej zasadzie, że mówię, że chcę zagrać we Wrocławiu, a Rafała agencja to wszystko organizuje – wyjaśnia funkcjonowanie King of Entertainment.
Nie zawsze było kolorowo
Urodzony Warszawiak wspomina, że gdy w 2012 roku zaczął robić stand-up to nie był pewien czy kiedykolwiek będzie się z niego utrzymywać.
– Nie było wiadomo było czy jest w tym przyszłość, bo nie było mainstreamowego stand-upu. Rodzice myśleli, że to jakaś zajawka czy hobby, które zaraz mi minie. (…) Byłem wychowywany w ten sposób, że idź do szkoły, idź na studia, potem do roboty, bierz kredyt, rób dzieci i zdychaj – mówi i zaznacza, że zarówno tata, mama, jak i starsi bracia zawsze go wspierali w jego wyborze.
– Jak nie było jeszcze z tego takiej kasy, ale można było się utrzymać na poziomie niskiej klasy średniej, to rodzice cieszyli się z tego, że jestem zadowolony. (…) Nienawidziłem swojej pracy. Stwierdziłem, że nawet jak będę zarabiał ze stand-upu 3000 zł miesięcznie i dam radę się z tego utrzymać, to będę happy. Rok później zarobiłem przez miesiąc tyle, ile zarabiałem w kancelarii przez pół roku – wyliczył Lotek, którego pensja w korporacji wynosiła ok. 6000 zł.
Długoterminowe inwestycje Lotka
Stand-uper wspomina, że za pierwszą miesięczną trasę zarobił 30-40 tysięcy złotych i było to wtedy dla niego bardzo dużo pieniędzy. Prowadzący sugerowali, że teraz to pewnie drobne i podjeżdża pod rodzinny dom Bentleyem. – Teraz to też jest dużo pieniędzy. Bardzo dbam o swoje finanse – odpowiedział i sprostował, że obecnie jeździ Jaguarem, bo Forda Focusa ST oddał mamie.
– Inwestuję bardziej na emeryturę, a nie żeby zyskać teraz. Chcę utrzymywać wartość pieniądza ponad inflację. Trochę inwestuję w akcyjne fundusze ETF czy w obligacje indeksowane inflacją – mówi i dodaje, że zyski planuje realizować za 20 lat.
Zapalony żeglarz pochwalił się również, że jeszcze przed pandemią kupił działkę w dobrej lokalizacji, bo przy Szlaku Wielkich Jezior Mazurskich.
– To inwestycja na czasy, jakby było ciężko i musiałbym ją sprzedać. Jeżeli nie, to coś tam wybuduje. Zawsze mi się marzyło, żeby mieć swój dom, pomost i żaglóweczkę – zdradził komik, którego można obecnie można oglądać na trasach Please, Stand-up! oraz Stand-up Festival.