Mikołaj Cieślak z Kabaretu Moralnego Niepokoju był gościem podcastu Kreatura prowadzonego przez gdyńską improwizatorkę Małgorzatę Różalską. Dwugodzinna rozmowa o komedii została podzielona na dwie części, a pod koniec nie zabrakło w niej wątku o stand-upie.
Nowa siła twórcza
Artysta kabaretowy wspomina, że na początku swojej działalności nikt nie śmiał się z ich występów. Szczególnie zapamiętał Juwenalia z 1993 roku, gdzie byli zagłuszani przez widownię, a doświadczonym kabaretom poszło całkiem nieźle. Członkowie KMN pocieszali się wtedy nawzajem, że to oni są naprawdę fajni, a tamci to „stare dupy”, które mogłyby dołączyć do Tadeusza Drozdy.
Mikołaj Cieślak jest zdania, że taka buntowniczość jest bardzo wskazana i brakuje mu tego w dzisiejszym kabarecie. – Stand-up ma coś takiego w stosunku do kabaretów i to jest bardzo fajne. To jest taka energia, która powoduje nową siłę twórczą – zauważył, po czym rozwinął swoją myśl.
– Stand-up ma w sobie tą energię zrzucania topowych kabaretów z telewizyjnych piedestałów. To jest dobre. Chce się wyróżniać, że jest zupełnie inną grupą, robi zupełnie niezależne rzeczy i inne niż takie, co ogląda się w telewizji do rosołu. To jest oczywiście nieprawda. W 50% są też tam takie prostackawo-wulgarne żarty, które niczym się nie różnią od kabaretu. Gdyby odegrać opisywane scenki, to też byłaby tam koszulka żonobijka, wieśniak, mądry i głupi.
Nie ma innej drogi niż bunt
Gość podcastu podkreśla, że takie poczucie bycia lepszym jest super, bo wynikają z nich pozytywne rzeczy . Za przykład podaje ich parodiowanie doświadczonych kolegów z Potem, które przerodziło się w pojedynek artystyczny na wysokim poziomie.
Wspomina również, że w kuluarach swojego pierwszego przeglądu kabaretowego byli najgłośniejsi, a nikomu wtedy nieznany Robert Górski wstał od stołu, poprosił o ciszę, krzyknął „kurwa mać!”, po czym usiadł z powrotem. – To było oczywiście chamskie, wulgarne, głupie, studenckie, gnojkowate… ale to była ta energia. Mieliśmy w sobie tą butę, żeby takie bzdurne akcje wykonywać – mówi z sentymentem.
Teraz gdy sam jest jurorem na festiwalach kabaretowych, to nie zauważa podobnej energii u młodszych grup. Żałuje wręcz, że nikt nie podejdzie, żeby powiedzieć mu, że gra ciągle na scenie to samo, tego samego głupka i pijaczka.
– Bunt jest niezbędny w każdej dziedzinie, jeśli się w nią wchodzi. Nie widzę innej drogi. Jeśli akceptujesz, że wszystko już było i było lepsze niż Ty, to jaki masz powód do działania? Żeby się pętać z tyłu i robić to gorzej? Nawet jeśli tak jest, to trzeba to robić i nie dawać po sobie poznać, że tak jest – śmieje się artysta.
Cytowane wypowiedzi znajdziecie w podcaście Kreatura na Spotify od ok. 38 minuty.