Nowi stand-uperzy? Stachursky, Nosowska, Mozil, O.S.T.R., donGURALesko, Skiba

2

W Polsce niewątpliwie trwa boom na stand-up. Coraz rzadziej trzeba tłumaczyć czym jest ta forma komediowa, a na występach pojawia się już bardziej świadoma publiczność, która przestała zastanawiać się „dlaczego ten kabaret się nie przebiera”. Wielu czołowych stand-uperów nie mieści się już w piwnicach, a zagościli na dobre w kilkuset osobowych salach teatrów i domów kultury. Zebrani w kilka osób potrafią wyprzedawać największe hale widowiskowo-sportowe w kraju. Rosnąca popularność stand-upu widoczna jest też w ilości nowych komików. Już teraz w naszym rankingu jest ich 79, ale blisko drugie tyle częściej lub rzadziej pojawia się na biletowanych imprezach.

Swoich sił w stand-upie nie chcą próbować jedynie młodzi openmajkerzy, wychodzący na kilka minut w klubach. Coraz większe zainteresowanie tą formą wykazują muzycy, artyści czy po prostu celebryci.

Gościem specjalnym w najnowszej trasie „Please Stand-up” jest O.S.T.R., który znany był z tego, że swoje występy na koncertach często przeplatał zabawnymi anegdotami. Jak sobie poradził w czystej formie komediowej? Opinie w komentarzach są mocno podzielone. Ostry nie jest z resztą pierwszym raperem, który podjął się takiego wyzwania, bo rok wcześniej w tej samej trafie występował również donGURALesko.

Co ciekawe, propozycję pojawienia się na imprezie stand-upowej miał też Łona, ale odmówił, nad czym ubolewa Abelard Giza w swojej książce „Łapy precz od żartów”.

Kilka lat temu zaprosiliśmy Łonę do jury stand-upowego festiwalu i on odmówił. Wtedy mnie zabolało. Pomyślałem: szkoda wielka, że ten inteligentny kumaty gość ze świetnym poczuciem humoru mówi, że stand-up to nie jego bajka.

W wiosennej trasie wspomnianego wydarzenia gościł również Czesław Mozil, choć w jego przypadku nie był to pierwszy kontakt z komedią. Już w styczniu 2014 zgodził się na swój roast z okazji IV urodzin Stand-up Polska. Wygląda na to, że mówienie do mikrofonu przypadło mu do gustu, bo piosenkarza będziemy mogli zobaczyć również od 18 listopada w 4 sezonie Comedy Club na Comedy Central.

To nie wszystko, bo lider zespołu Czesław Śpiewa również swoje aktualne występy koncertowe zmienił w… „muzyczny stand-up”. Jak sam twierdzi muzyka będzie w nich przeplatana z absurdami, które zaobserwował w Polsce i w Danii. Na scenie śmieje się między innymi z tego jak odnieść sukces w Polsce, strzelać gole z ławki rezerwowych i czemu bycie alternatywnym artystą daje popularność wśród dresiarzy.

Muzyczny-stand-up-Czesława-Mozila

Czesław Mozil nie jest natomiast pierwszym artystą, który swoje występy muzyczne chce łączyć ze stand-upem. Na początku roku podobną informacją zaskoczył… Jacek Stachursky. Z okazji 25-lecia swojej działalności chce sprawdzić się jako stand-uper amator. W materiale „Stand-up & Show” planuje w żartobliwy sposób opowiadać o swoim życiu artystycznym. Muzyka przeplatana będzie anegdotkami o tym jak artysta w dzieciństwie grał na garnkach i nagrywał się na magnetofonie, recenzował w radio własne płyty czy śpiewał w innym języku na festiwalu piosenki rosyjskiej. Stachursky jest przekonany, że bardzo dużo osób będzie chciało zobaczyć jak opowiada żarty na swój temat.

Na podobny pomysł wpadła również Kasia Nosowska, choć sama nie może zdecydować się w jaki sposób nazywać swój program „Zmalowane Wrota”.

To nie będzie klasyczny one man show, to nie będzie monodram, to nie będzie koncert, to nie będzie kabaret, to nie będzie stand-up… To będzie „sit down” – pierwsza taka impreza w Polsce.

Artystka twierdzi, że chce przełamać wrodzoną nieśmiałość i opowiadać o tym, co ją dotyka, co na nią wpływa oraz o relacjach między ludźmi. Obiecuje, że będzie nie tylko zabawnie, ale też wzruszająco.

Określenie „stand-up” jest również coraz chętniej wykorzystywane przez doświadczonych komików, którzy do tej pory unikali nazywania tak swoich monologów. I tak oto po ostatnim kabarecie Piotra Bałtroczyka (Mężczyzna z kijowym PESELem), najnowszy program (Starość nie jest dla mięczaków) określa już stand-upem.

Metamorfozy dokonał też Krzysztof Skiba, który swoją książkę „Skiba ciągle na wolności” promował występami typu „One Man Show”. Lider zespołu Big Cyc w przeszłości był już roastowany i brał udział w innych roastach (Roast Tymona Tymańskiego, Roast Arkadiusza Pana Pawłowskiego, Roast Janusza Korwin-Mikke, Roast Sosnowca), co najwyraźniej utwierdziło go w przekonaniu, żeby najnowszy materiał „Skiba zrobi Wam dobrze” określać już jako Stand-up Comedy.

Mniej zdecydowany wydaje się Andrzej Grabowski, który swój najnowszy materiał „Żywot Człowieka Zabawnego” nazywa naprzemiennie programem kabaretowym lub stand-upem i zdaje się traktować te określenia jak synonimy.

Pierwszy raz grałem program kabaretowy na Litwie, więc trudno coś tak powiedzieć. Chyba najlepszym określeniem jednak jest „stand up”, bo takie monologowanie na scenie trudno nazwać kabaretem w pełni i trudno nazwać nie kabaretem.

Żadnych wątpliwości nie ma natomiast Wojciech Cejrowski, który od wielu lat konsekwentnie swoje występy tytułuje jako Stand-up Comedy. Deklaruje przy tym, że jako jedyny w Polsce gra równolegle 5 programów, a każdy z nich trwa 2 godziny.

Znany podróżnik poszedł nawet krok dalej i 2 lata temu stwierdził na swoim Facebooku, że w naszym kraju są tylko dwaj stand-uperzy: on i Piotr Bałtroczyk. Resztę określił jako kabaret lub nieśmiesznych uzurpatorów, którzy opowiadają rzeczy wulgarne, a połowa ich słów to przekleństwa. Wywołał tym z resztą niemałe oburzenie wśród młodszych wykonawców.

Powstaje pytanie czy osobowości medialne angażując się w stand-up lub poszerzając jego definicję, bardziej mu szkodzą czy przyczyniają się do jego rozwoju w Polsce?

Jak oceniasz ten artykuł?
0
1
0
0

Komentarze2 komentarze

  1. Moim zdaniem robienie problemów muzykom o to, że robią stand up, jest jak zarzucanie komikowi, że napisał książkę. Jakoś sobie nie wyobrażam, żeby Tokarczuk, Żulczyk i Mariusz Szczygieł mieli pretensję do Abelarda i Stramika o to, że im weszli na teren.

    Stand up to formuła, open source, każdy ma prawo z niej korzystać.

    • Adrian

      Tomasz, stand-up w Polsce mimo wszystko jest jeszcze na tyle nowy i niszowy, że ciężko go porównywać z czytaniem książek. Wciąż niewiele go w mainstreamie. Jeśli więc ktoś po raz pierwszy na koncercie Stachurskyego lub z występu Skiby pomiędzy kabaretami na Polsacie, „dowie się” na czym polega stand-up, to bardzo łatwo może go błędnie zaszufladkować. Nie wyobrażam sobie natomiast, żeby ktoś po lekturze Abelarda i Stramika dał sobie spokój z książkami. Stąd wątpliwość zawarta na końcu wpisu. 🙂

Skomentuj