Szymon Majewski: Zaakceptowałem, że jest coś takiego jak stand-up

0

Abelard Giza był gościem Szymona Majewskiego w audycji „Nie mam pytań” na antenie Radio Zet. Na początku rozmowy, prowadzący niegdyś sztandarowy show TVN, nieoczekiwanie przyznał, że długo Abelard był jego cierniem w kwestii śmieszności i kreatywności, więc starał się nie oglądać jego twórczości.

Szymon Majewski: Jest coś takiego w zazdrości zawodowej, że mówią Ci „zobacz go”, „widziałeś tego gościa?” i tak jakoś strasznie wtedy nie chcesz…

Abelard Giza: Też mam parę takich osób, ale zawsze warto się przełamać. Albo sobie podkręcisz tę nienawiść i będziesz mówił „i dlatego go nie lubię”, albo powiesz „no dobra, może nie jest tak strasznie”.

SM: To prawda. Jest coś takiego, ale czasami to jest zdrowe. Zastanawiam się kiedy może to przerodzić się w obsesję, gdy w ogóle udajesz, że kogoś nie ma i na przykład kasujesz go z Wikipedii.

AG: Myślę, że to chyba za daleko. Poza tym tyle jest nienawiści dookoła, że nie ma sensu, żeby jeszcze u siebie pielęgnować te emocje.

SM: Mi już przeszło. Zaakceptowałem, że jest coś takiego jak stand-up i że nie jest to moja ścieżka.

AG: Miałeś duży problem ze stand-upem?

SM: Miałem, powiem Ci zupełnie serio. To tak nagle wyrosło. Stand-up zaczął pojawiać się mocniej w momencie, gdy mój program był już w rozkwicie. Zaczęło to być dla mnie wyzwaniem. Ludzie mówili często „no dobra, Ty masz całą machinę, a tutaj człowiek stoi sam”. Wyzwaniem była ta skromność stand-upu, gdy wychodzi facet tak, jak jest ubrany i bawi ludzi. Zawsze starałem się mówić, że ja zajmuje głos w istotnych sprawach, a oni tam siedzą w 1000 osób i pewnie dostają piwo. Trochę tak było, mówię szczerze.

AG: To jest ciekawe spojrzenie od człowieka z mega kolorowej strony show-biznesu. TVN, 21:30, mnóstwo złota i piór. Potężna machina. To zderzenie jest dla mnie ciekawe.

SM: Długo potem nie wierzyłem w to czy jestem w stanie bawić ludzi sam. Ja wyszedłem z takiego bardziej radiowego rozśmieszania ludzi i przez długi czas było to dla mnie wyzwaniem. Wiadomo, że jak masz taki show, to masz armię ludzi. Jesteś w nią wmieszany i wzmocniony przez ten przekaz. Potem przez długi czas wątpisz w siebie czy jesteś w stanie wyjść sam, tak sauté, w jeansach i rozbawić.

AG: No, ale miałeś swój monodram i grałeś go w teatrze?

SM: Gram go cały czas, tylko on jest skromny. Kiedyś zagrałem na scenie, która była dla ludzi, którzy zajmują się stand-upami. Mój monodram jest o mojej żonie i posiłkuje się na nim zdjęciami. Pamiętam, że przyszła do mnie krytyka od stand-upowców, że to jest fajne, ale to nadal nie jest stand-up. Wyświetlam slajdy, więc jednak nie jestem sam na tej scenie.

AG: Już chyba nie ma takiego podziału. Niektórzy moi koledzy też pokazują zdjęcia. Zaczyna się to lekko rozszerzać. Pamiętam, że na początku stand-upu całe środowisko było bardzo rygorystyczne. Patrzyliśmy na zachód i każdy chciał, żeby było jak tam, ale stamtąd docierało do nas trochę mniej innych rzeczy niż ten człowiek w klubie z mikrofonem. Teraz jest większa tolerancja i więcej luzu.

SM: Prawdopodobnie to też wynika z tego, że jak na pewnym etapie jesteś w mainstreamie, to zawsze poniesiesz karę. Jeśli będziesz próbował wejść na jakiekolwiek nieswoje poletko np. internetu czy YouTuba to i tak zawsze dla kogoś będziesz mainstreamem. Zawsze ci młodzi będą mówili o Tobie, że jesteś beznadziejny.

SM: Masz też jakichś młodych, którzy uważają, że jesteś dinozaurem?

AG: Tak. Ja też wywodzę się z kabaretu. Robiłem to 15 lat i dopiero w pewnym momencie wszedłem w stand-up, więc faktycznie też nie jestem takim z krwi i kości człowiekiem, który miał próbę komediową w piwnicy. Znaczy miałem, ale w zupełnie innej formie, bo kabaretowej, która była tak bardzo znienawidzona przez pierwotnych komików. Kabaret jest ciągle solą w oku i nikt nie lubi tej formy w środowisku stand-upowym.

Cała rozmowa Abelard Gizy z Szymonem Majewski trwa 52 minuty i jest dostępna na kanale YouTube Radio Zet.