Rafał Pacześ będzie prowadzić late night show!

0

Rafał Pacześ był gościem Szymona Majewskiego w podcaście Nie Mam Pytań na antenie Radia Zet. Podczas rozmowy komik zdradził, że będzie gospodarzem programu ze stand-upem, który powstaje dla nowej platformy VoD. Choć nie chciał zdradzić szczegółów projektu, to można się domyślać, że ma to związek z zaawansowanymi pracami TVN Discovery i Polsatu Cyfrowego nad uruchomieniem wspólnej platformy rozrywkowej. Obecnie wniosek o wyrażenie zgody na start projektu rozpatruje Komisja Europejska.

Poniżej prezentujemy najciekawsze fragmenty 55-minutowego wywiadu z Rafałem Paczesiem. Całość możecie zobaczyć na kanale YouTube Zetki.


Gonienie Abelarda Gizy

Szymon Majewski: Wydawało mi się, że jestem gościem, który wie coś o rozśmieszaniu ludzi i nagle widzę kogoś kto przekracza skalę. Mogę dyskutować, co do żartów, ale nie mogę Ci odjąć reakcji ludzi. Czuję zadrę. Pewnie spotykasz ludzi, którzy Ci to mówią.

Rafał Pacześ: To jest naturalne, zwłaszcza, że w branży są soliści. Chłopaki się porównują i zastanawiają czemu on ma 20 milionów wyświetleń, a ja mam 200 tysięcy albo 2 tysiące. To jest dobre, bo jeżeli nie byłoby na rynku takich mocnych graczy jak Lotek, to bym się rozleniwiał. Są goście, którzy cały czas Cię gonią, tak jak ja goniłem Abelarda Gizę i innych komików, którzy grali największe sale. Miałem takie: „Jezu, grają sami Palladium w Warszawie…”, a teraz się okazuje, że można w pojedynkę zagrać dwa razy Torwar. To jest bardzo zdrowe, jeżeli jest w tym dobroć zawodowa.

Występy w studio przed kamerami

Jeżeli przyjmiemy, że celem stand-upu ma być rozśmieszenie ludzi, to masz ten efekt…

– Mówisz, że Ty rozśmieszałeś w studio. Do dzisiaj mam kasetę VHS z nagraniem „Mamy Cię!”, uwielbiałem ten program. Ja mam odwrotny problem. Świetnie odnajduję się na scenie, ale jak wchodzę do studia to zaczynam być skrępowany. Zaczęliśmy robić stand-up w zatłoczonej piwnicy, gdzie ludzie są po piwku i potem te sale się powiększały. To jest inna temperatura. To jak ludzie oglądają stand-up na YouTube, a potem idą na żywo. Jak idziesz do studia, to ludzie krępują się śmiać z niektórych rzeczy, gdy są w świetle. (…) Niby powinienem być rekinem i skraść show, ale jest ta ilość tych kamer i ta widownia, która może nie do końca chciała tam być…

Teraz jesteś już w takiej sytuacji, że nie musisz tam być. Nawet do mnie nie musiałeś przyjść.

– Nie musiałem, ale chciałem. Poza tym jest w planach program nie tyle do telewizji, co na platformę. Takie stricte tonight show, które będę prowadził, więc muszę się przyzwyczajać. Wymyśliłem też sobie program Czarna Wołga, żeby oswajać się z kamerą.

Czy już wiadomo dla której to będzie platformy?
– Nie mogę mówić, platforma dopiero powstaje. Będzie rozmowa z gościem, będą skecze, będą monologi i będzie stand-up.

Mówienie wprost o zarabianiu

Dla mnie do tej pory wstydem jest mówienie o zarabianiu i pieniądzach. Jak kupiłem sobie nowe auto 3 lata temu, to wolę iść do niego w nocy, żeby ludzie nie widzieli.
– Jestem z pokolenia, które mówi otwarcie, że zarabia. Nie okradam ludzi, nie nagabuję. Nie sprzedaję ludziom garnków i pościeli za 5 koła. Proponuję, żeby przyszli na występ w swoim mieście. Jeżeli chcą i jest ich 10 tysięcy, to jest mi bardzo miło. To się przekłada na zarobki.

Nie masz poczucia winy wobec tych, którym się nie udało?
– Jest mnóstwo zmarnowanych talentów. Niektórzy mówią, że masz swój moment, swoje 5 minut. Wiesz, jak to się przekłada na życie. Niektórych 5 minut trwa 10 czy 15 lat. Nie ma cudów, że jesteś utalentowany i wszystko przychodzi Ci samo z łatwością. To gigantyczna praca, którą musisz wykonać, żeby ludzie na Ciebie przychodzili. To mnóstwo wyrzeczeń, ciężkiej pracy nie tylko psychicznej, ale i fizycznej, żeby grać dwie godziny na scenie. To przygotowanie fizyczne, łącznie z wydłużaniem oddechu, żeby ostatnią puentę powiedzieć na jednym oddechu. To warsztatowe niuanse, których widz nie wie, a pracujesz nad nimi w domu.

Praca przedstawiciela handlowego

Czy Twoje doświadczenie przedstawiciela handlowego pomaga w występach?
– Jasne. To moja duża przewaga, że nie zacząłem swojej przygody ze sceną w wieku 16 lat i miałem możliwość pracować na etacie. Mogę się utożsamić z widzem, bo wiem co on czuje, gdy poszedł spa o 1 w nocy, a musi wstać o 6 rano i pójść do pracy, do której niekoniecznie chce iść. Sprzedaż bardzo kształtuje charakter. Dostajesz z liścia w twarz 15 razy dziennie i liczysz, że za 16-stym w końcu ktoś to kupi od Ciebie. Buduje to psychę.

To jak ze sprzedażą żartu…
– Dokładnie. Masz odwagę wyjść z nowymi żartami. Ten nie wszedł, kolejny nie wszedł, ale czwarty wejdzie. To buduje głowę.

Ale w żartach jesteś życzliwy, jak wyśmiewasz ich rzeczywistość korporacyjną. Czy oni nie chcą pojechania po tym temacie, bo uwalniają wtedy żółć?
– Takim moim sukcesem był pierwszy film, który wrzuciłem na YouTube. W Warszawskiej Korporacji wyśmiewałem kogoś, kto przyjechał z Żyrardowa. Warszawa to kupiła, bo ma takiego gościa i wszyscy mają takiego gościa w robocie. Czaro też był prawdziwy.

Nie załamał się po Twoim występie?
– Opublikowałem to już po odejściu, ale ciekawe jest to, że ludzie z reguły nie mają żalu. W swoich stand-upach mam dużo postaci, które rzeczywiście funkcjonują i przy spotkaniu mówią mi, że to było dobre.

Jak oceniasz ten artykuł?
0
7
0
0

Skomentuj