Karol Modzelewski był gościem nowego programu Wojciecha Jagielskiego w Superstacji. Były gospodarz kultowego Wieczoru z Wampirem do swojego Tok Szoł z założenia zaprasza znane osoby, z których wydobywa najskrytsze tajemnice.
Trzeba przyznać, że show ogląda się z przyjemnością, a rozmowa z Karolem była faktycznie nieszablonowa. Poniżej prezentujemy jej fragment, ale zachęcamy do obejrzenia całości, która trwa 20 minut.
Masz jakąś ksywkę w towarzystwie ludzi, którzy Cię znają?
– Dwie. U przyjaciół Szaman, a w internecie Czarny Sutek. Uprzedzając Twoje pytanie, bo się szybko opalam.
Jest jeszcze trzecia – Przydupas Lotka.
– A, tak, tak. Było tego dużo. Czarnego Sutka sam sobie nadałem, Szamana nadali mi znajomi, a Przydupasa Lotka nadali komicy, którym za bardzo nie wyszło w karierze. Jeżeli komuś wyszło, to zajmuje się swoją karierą, a nie szukaniem problemów, że świat rzuca im kłody pod nogi.
Zauważyłem, że przeklinasz. Pracowałeś w Polsat News, a w telewizji używamy raczej języka literackiego.
– Temat przeklinania był już przerabiany przez Polaków w trakcie rewolucji hiphopowej. Jesteś w takim wieku, że akurat się na to załapałeś. Kiedy hip-hop wchodził do Polski, to też ludzie byli zbulwersowani. Przeklinam, bo jestem prawdziwy. Jeżeli w życiu przeklinam, to w stand-upie też przeklinam. Stand-up polega na tym, że trzeba być autentycznym. Jeżeli wychodzisz na scenę i będziesz kimś, kim nie jesteś, to publiczność od razu to wychwyci. Jest coś takiego jak neurony lustrzane. Polega to na tym, że jeżeli ktoś na scenie zacznie być spięty, to publiczność też będzie spięta. Jeżeli Ty będziesz otwarty, to publiczność zacznie się otwierać. Jeżeli będziesz nienaturalny, publiczność z automatu zacznie to dostrzegać, poczuje dyskomfort i też zacznie się zamykać. Trzeba być sobą. Ja naturalnie przeklinam, więc na scenie też przeklinam i będę przeklinać.