Mieszko Minkiewicz był gościem drugiego odcinka Bitów, czyli nowego podcastu Antoniego Syrka-Dąbrowskiego. Stand-uper z Podlasia aktualnie występuje z programem Dorosły Facet, w którym porusza wiele kontrowersyjnych tematów. Podczas rozmowy wyjaśnił, jakie motywacje nim kierują oraz z jakimi spotyka się reakcjami na widowni.
Żarty antyklerykalne
Świeżo upieczony ojciec w stand-upie opowiada o własnym dziecku, którego postanowił nie ochrzcić. O ile w dużych miastach, takich jak Warszawa czy Wrocław decyzja ta przyjmowana jest ze zrozumieniem, to już na Podlasiu niekoniecznie. – Ludzie są oburzeni takim tematem i tym, że można mówić o nim wprost. Ostatnio po open-micu u Pauliny Potockiej w NieTeatrze jeden typ napluł mi pod nogi – mówi stand-uper, który uznał to za znak, że materiał jest już sprawdzony.
Żarty o chrzcinach to nie jedyny wątek w Dorosłym Facecie, nawiązujący do kościoła. Podobnie jak ostatnio większość komików, tak i Mieszko w swoim materiale, porusza temat pedofilii wśród księży. Przytoczył m.in. żart o kompozytorze Barki, który często oburza ludzi we wschodniej Polsce. – Wiadomo, żarty o pedofilii to druga najgorsza rzecz, którą można zrobić ustami – dodaje.
Stand-uper zauważa, że widownia na jego występie jest często wycofana, dlatego opowiada tego typu żarty w bezpiecznym momencie, czyli dopiero pod koniec programu. Dopiero też wtedy zastanawia się, że skoro wg Ordo Iuris co trzeci pedofil to ksiądz, to czy o to właśnie chodzi z tym „jeden w trzech osobach”?
Kaznodziejstwo na scenie
Minkiewicz zaznacza, że nie jest jednym z tych polskich komików, którzy wywalają bity, bo są zbyt intelektualne dla masowego widza. – Uwielbiam mówić takie rzeczy ze sceny, prawdziwe. Tak naprawdę po to jest mój program. Mam trochę potrzebę Jezusowania i kaznodziejstwa. Lubię mówić o czymś. To jest forma rozrywkowa, ludzie przychodzą dobrze się bawić i ja to im dostarczam. Jednakże chcę im wpierdolić przynajmniej kilka takich momentów, że dostaną na chwilę po mordzie, wrócą do domu i może zaczną się nad czymś zastanawiać – przyznaje komik, którego wzorem w tej kwestii był George Carlin, potrafiący przejść płynnie z tematu religii do pierdzenia. – To jest genialne. Ten koleś wie, że jakby pociągnął te tematy jeszcze trochę dalej, to ludzie zaczęliby popełniać samobójstwa – dodaje.
Komikowi doskwiera, że na polskiej scenie zbyt mało osób porusza ważne społecznie tematy i nikt nie robi obecnie stand-upu politycznego. – Chciałem jeszcze więcej polityki w nowym programie, ale nie wiem czy to nie jest za mocne. Chciałem zrobić roast wszystkich partii politycznych na przykładzie ludzi, którzy przyszli na wydarzenie – wyjawia swój niecodzienny pomysł na crowd work. – Zgadzam się, że polityka jest brudna. My wszyscy jesteśmy dotknięci polityką, bardziej niż kiedykolwiek. Mój obecny program z jednej strony jest osobisty i rodzinny. Mówię o tym, że urodziło mi się dziecko, że jestem trochę bardziej popularny i muszę liczyć się ze swoimi słowami. Mówię o normalnych rzeczach. W międzyczasie są jednak grube tematy, jak aborcja, chrzczenie dziecka i to wchodzi coraz bardziej – zauważa.
Komedia = tragedia + czas
Jednak nie wszystkie tematy Mieszko Minkiewicz odważa się poruszać ze sceny. Do niektórych musi jeszcze dojrzeć, ale jest też zdania, że żarty powinny się czasem uleżeć.
– Bardzo chciałem poruszyć temat uchodźców, jako koleś z Podlasia, który jest blisko tematu i ma znajomych pomagających na granicy, ale to jest zbyt osobiste. Moje ziomki cierpią teraz na coś w rodzaju PTSD, bo mieszkają w tym rejonie. Pomagają ludziom po nocach i są świadkami ludzkich tragedii i śmierci – mówi w podcaście i wychodzi z założenia, że komedia to tragedia i czas, ale w tym przypadku brakuje wspomnianego czasu. To się dzieje teraz.
Cały odcinek drugiego odcinka podcastu Antoniego Syrka-Dąbrowskiego trwa blisko półtorej godziny, a wątek kontrowersji w stand-upie znajdziecie w ok. 43 minucie nagrania. Bilety na stand-up Mieszka Minkiewicza znajdziecie natomiast w tym miejscu.