Robert Evans to mieszkaniec Piły, który do 28 roku trenował MMA. W 2010 wyjechał do Anglii, a rok później uległ poważnemu wypadkowi. Wchodził po schodach, niefortunnie spadł i uderzył karkiem o ich rant. Od tego czasu jego życie wywróciło się do góry nogami.
Po całym zdarzeniu trafił na OIOM – był sparaliżowany i stracił czucie w całym ciele. Okazało się, że uszkodził kręgosłup szyjny. Lekarz powiedział, że już nigdy nie stanie na nogi. Od tego czasu potrzebuje pomocy osób trzecich, a samodzielnie porusza się jedynie o balkoniku, którego pieszczotliwie nazywa porszakiem.
Po powrocie do Polski Robert nie załamał się i chciał spełniać swoje marzenia. Zdobył tytuł magistra na Akademia Nauk Stosowanych, kończąc kierunek Praca Socjalna z oceną bardzo dobrą. Niestety następstwa wypadku cały czas dawały o sobie znać. Miał napadowe bóle głowy i podejrzenie oponiaka. Ciężko było pogodzić mu się z kolejnymi problemami ze zdrowiem.
Stand-up receptą na wyjście z czterech ścian
Postanowił, że musi czymś zająć głowę i wtedy zajął się stand-upem. Zainspirował go występ Jacka Nocha, który obejrzał na YouTube jeszcze na drugim roku studiów magisterskich.
– Pomyślałem sobie, że jeśli on może, to dlaczego ja nie mogę. Jeżeli on się nie wstydzi, to dlaczego ja mam się wstydzić – zauważył 41-letni Pilanin w reportażu Adama Pietrzaka na kanale PrawdziweHistorie.
– Jacek Noch jest bardzo dobrym stand-uperem. Ledwo co chodzi, żona wprowadza go na scenę. Ma SM, ale nie poddaje się. Chodzi, śmieje się, żyje, kurwuje i jest super. Następna niepełnosprawną osobą jest stand-uperka Ola Petrus. To dziewczyna niskorosła, która ma problemy ze zdrowiem i też ma to w dupie. Jeździ, ma kontakt z ludźmi i nie wstydzi się – stwierdził Robert o dodaje, że najważniejsze to nie zamykać się w sobie i dbać o psychikę.
Początkujący stand-uper z porażeniem czterokończynowym spastycznym ma na razie ze sobą kilka wyjść na scenę w Pile przed innymi komikami. Występował m.in. przed Pawłem Chałupką, Mieszko Minkiewiczem czy Sebastianem Rejentem, którzy go ciepło przyjęli. Robert zapamiętał słowa Wiolki Walaszczyk, która poradziła mu, żeby się tym wszystkim bawić i nie brać nic na serio.
Na razie Robert występuje na open-micach po 7-8 minut, ale jego marzeniem jest ruszyć poza rodzinne miasto i mieć własny półgodzinny stand-up na dużej sali. Chciałby też wystąpić przed innymi znanymi komikami, takimi jak Lotek, Zola, Magda Kubicka, Olka Szczęśniak czy Katarzyna Piasecka oraz przed aktorem Januszem Chabiorem.