W październiku 2018 roku do załogi linii lotniczych Emirates (jakże zachwalanych w stand-upie Zaczynam Rozumieć) dołączył kolejny Polak. Korzystając z potencjału nowego pracodawcy, planuje odhaczyć na mapie wszystkie 195 państw świata. Postępy w tym wyzwaniu relacjonuje na Facebooku Śladami Pazura Węża, gdzie zamieszcza podsumowania odwiedzonych miejsc, okraszone efektownymi zdjęciami. W minionym tygodniu przebywał w Stone Town na Zanzibarze, a jego oczom ukazał się dość nietypowy widok.
Pora obiadowa.Błąkając się tak bez celu po Zanzibarze zlani potem, duszący się w niesamowitej wilgoci i ogarnięci małym głodem zdecydowaliśmy, że nadszedł czas aby odwiedzić podobno najlepszą knajpę w mieście wg wujka google. Karaluchy, które biegały radośnie po ścianach wewnątrz lokalu uprzedziły nas w tylko w przekonaniu, że wybraliśmy trafnie. Były bardzo duże i lśniące co już mówiło samo przez się, że karmią tu dobrze. Ze znalezieniem stolika też nie było łatwo gdyż pomimo wątpliwych warunków sanitarnych lokal pękał w szwach. Kiedy udało nam już się zająć stolik przy samym śmietniku i po wstępnych oględzinach menu dokonać wyboru, wtedy wszedł on. Cały na czarno… ambasador polski na Zanzibarze.
Bloger przypuszcza, że koszulka ze sklepu Rafała Paczesia trafiła do miejscowego za sprawą jednego z turnusów polskich biur podróży, organizujących wycieczki do Tanzanii.
Widać rodacy wzięli go pod skrzydła i pokazali mu kawałek kraju na którymś z turnusów. Szansa na takie zdjęcie nie zdarza się często, coś jak spotkać papieża przechadzającego się po Watykanie. Niestety ów jegomość nie mówił po angielski, więc genezę otrzymania tej koszulki zabierze do grobu. Jakby to powiedział Grucha – „a historii tej koszulki i tak byś nie zrozumiał”
I od razu zupełnie mili Państwo, inna podróż!