Jak zaczęła się twoja przygoda z komedią?
Od stand-upu. Właściwie na pierwszy występ poszedłem, żeby zaimponować dziewczynie.
Udało się?
Chyba tak. Co prawda to już dawno i nieprawda i teraz mam całkiem inne życie, ale stand-up został. To był oczywiście open mic. Polecam to wszystkim, którzy chcą zacząć. Należy przygotować sobie trzy do pięciu minut materiału. Ostatnio coraz częściej widzę sytuacje, kiedy ludzie debiutują i mają przygotowane półtorej godziny. Nie o to chodzi i to nie jest takie proste, jak się wszystkim wydaje. Mój pierwszy występ był fatalny. Na drugim pojawili się Karol Kopiec i Cezary Jurkiewicz, którzy zaczęli występować parę miesięcy przede mną, i zapytali, czy nie chciałbym do nich dołączyć. Takie były właśnie początki grupy zwanej teraz Stand-up Polska, z którą jesienią ruszamy w dziewiątą już trasę po Polsce. Po drodze były setki słabych występów, na które ludzie nie przychodzili, ale to właśnie tam hartował się duch.
Jak odkryłeś stand-up?
Kolega pokazał mi film, oczywiście niestety nielegalnie ściągnięty, „Eddie Murphy: Delirious” – jego comedy special z 1983 roku. Tego samego dnia obejrzałem to jeszcze chyba cztery czy pięć razy. To było pewnie w 2008 roku i choć film był z 1983 roku, to i tak zrobił wielkie wrażenie. To było dla mnie coś tak nowego! Wtedy w Polsce nie było tego z czym porównać. Polska odpowiedź na amerykański stand-up dopiero zaczynała powstawać i bardzo się cieszę, że przy tym byłem.
Stand-up to już w Polsce sensowny pomysł na karierę?
Oczywiście. W naszej ekipie właściwie nikt nie ma innej pracy, a jeśli ma, to jest to coś kreatywnego, na przykład copywriting. Zresztą komedia daje dużo możliwości. Kiedy ktoś już złapie tę żyłkę, to nie musi ograniczać się do stand-upu – są programy telewizyjne, można coś robić na YouTube. Jest mnóstwo dziedzin, którymi można się zająć i nie trzeba się przebranżawiać. Komedia jest dość otwarta.
Również jeśli chodzi o tematy, które porusza. Wasza wielka trasa ma dotykać ważnych kwestii społecznych, jak globalne ocieplenie. To nowość w polskim stand-upie?
Cały czas staramy się, żeby nasz materiał był do pośmiania się, ale chcemy też mówić o tym, co jest aktualne i dla nas ważne. Mnie w tym roku stuknęło 10 lat na scenie. Ileż można opowiadać żarty o dziewczynach czy melanżach? Mnie to się już trochę znudziło. Owszem, zaśmieję się, kiedy usłyszę dobry żart o tym, że ktoś się gdzieś narąbał. Sam mam takie żarty, ale staram się wymyślać już inne rzeczy i mam wrażenie, że chłopaki też chcą iść bardziej zaangażowaną drogą. Czy to jest nowe? Stand-up jest w Polsce nowy. Kiedy wchodzę na dworzec w Krakowie, nikt do mnie nie podchodzi zbić piątkę czy zrobić sobie zdjęcie. Stand-up nie jest jeszcze w Polsce superpopularny, dalej się kształtuje i rozwija. My teraz próbujemy być bardziej zaangażowani i wydaje mi się, że to będzie dobry kierunek.
Całość rozmowy można przeczytać tutaj.