Maciek Adamczyk udzielił krótkiego wywiadu Expressowi Bydgoskiemu, w którym twierdzi, że gwiazdy stand-upu wkrótce pojawiać będą się na Pudelku. Komik ostrzega również widzów przed występami osób publicznych, które twierdzą, że robią stand-up.
Jaka jest tradycja stand-upu?
Stand-up wywodzi się z Ameryki. Tam pod względem popularności zajmuje miejsce, które w Polsce cały czas jeszcze należy do kabaretów. Istnieją nawet specjalne kluby z miejscami do siedzenia i stolikami oraz sceną. Popularne są tzw. „open mic”, czyli występy na żywo, w których na scenie może się zaprezentować ktokolwiek z publiczności. Tam najłatwiej jest zacząć początkującym artystom. Dziś często miejscem występu stand-uperów są też portale, jak np. YouTube. Dzięki temu występy można oglądać w sieci.
Wśród odbiorców, kto jest najbardziej zainteresowany stand-upem?
W Polsce ta forma komedii jest czymś stosunkowo nowym. Pewnie stąd interesuje ona raczej młodych lub młodych duchem. Trzeba mieć trochę dystansu, otwartości i oleju w głowie, by w pełni docenić stand-up. Chociaż to ostatnie już nie jest tak ważne, bo są i tacy komicy, który trafiają do tych „bezolejowych”.
Czy w stand-upie są jakieś tematy tabu?
Nie. Pajacom wolno więcej.
Tę formę komedii uprawia coraz więcej osób. Jak Pan ocenia ich poziom? W jakim kierunku zmierza polski stand-up?
Moim zdaniem, to nie ma tak, że dobrze ktoś robi stand-up, albo że niedobrze. Gdybym miał powiedzieć, co cenię w stand-upie najbardziej, powiedziałbym, że ludzi. Ludzi, którzy podali mi pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziłem, kiedy byłem sam. I, co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie. Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie uniwersalne, bywa, że nie znajduje się zrozumienia, które pomaga się nam rozwijać. Ja miałem szczęście, by tak rzec, ponieważ je znalazłem. I dziękuję życiu. Dziękuję mu. Życie to śpiew, życie to taniec, życie to miłość. Wielu ludzi pyta mnie o to samo: ale jak ty to robisz? Skąd czerpiesz tę radość? A ja odpowiadam, że to proste: to umiłowanie życia. To właśnie ono sprawia, że dzisiaj na przykład robię stand-up, a jutro… kto wie, dlaczego by nie, oddam się pracy społecznej i będę, ot, choćby sadzić marchew (wypowiedź jest nawiązaniem do filmu: „Asterix i Obelix – misja Kleopatra” – dop. aut.).
Czy każdy może zostać stand-uperem? Można się tego nauczyć?
Tak! Ludzie kochani! Każdy może zostać stand-uperem! Nie trzeba mieć żadnych specjalnych predyspozycji! Najwyżej zostaniecie kiepskimi stand-uperami. Tych nam bardzo brakuje, bo dzięki nim my wyglądamy na lepszych!
A jak zostać dobrym stand-uperem?
Brak perspektyw się przydaje. I wytrwałość. Trzeba lubić trzymanie się czegoś, co wydaje się bez sensu i umieć celebrować brak sukcesów. W pewnym momencie warto przejść się na jakąś terapię. Ze trzy dni w miesiącu poświęcić na przeglądanie ogłoszeń o normalną pracę. Kierowców zawsze potrzeba.
Co się obecnie zmienia w stand-upie?
Pieniądze. Jeszcze nie tak dawno temu występowało się za piwo i zwrot kosztów, a teraz są ridery techniczne (opisy tego, czego wymaga artysta – dop. aut.), kary umowne, karetki przed wejściem. Gwiazdy stand-upu zaraz będą na „Pudelku”. A jak są pieniądze, to i pojawiają się osoby publiczne robiące stand-up. Proszę nie dać się na to nabrać. Tzn. można iść, nawet się pośmiać, tylko proszę się nie nabierać. Jak znajomi zapytają, co robicie wieczorem, to proszę odpowiedzieć: „Idę na znaną osobą opowiadającą kawały”. Wszyscy będą zadowoleni. A jak powiecie, że byliście na stand-upie, a, nie daj Boże, powiecie to komikowi, to was zwyzywa. I po co to komu?