Ola Petrus w 2010 wygrała odcinek programu „Stand Up. Zabij mnie śmiechem.”, który był emitowany na Polsacie. Mimo sukcesu nie kontynuowała kariery stand-uperki, a zmieniło się to dopiero w 2015 roku. Teraz pojawiła się na kanale Sekielski Brothers Studio, gdzie opowiedziała m.in. o swoich początkach na scenie i trudnościach z jakimi się wiążą się występy.
Stand-up był cały czas gdzieś w Tobie obecny?
Tak. Dużo oglądałam jako fanka i cały czas obserwowałam, jak to się rozwija, w jakim kierunku to idzie i jakie są gatunki. Szukałam w tym wszystkim swojego miejsca. Gdy pierwszy raz wyszłam na scenę po przerwie, to miałam wrażenie, że nagle odkorkowałam pokłady kreatywności, które były do tej pory mocno schowane. To było jak jazda na rowerze, tego się nie zapomniało.
My komicy, jak wchodzimy na scenę, to karmimy się tą energią. Nie tylko na samym końcu, gdy dostajemy aplauz, ale u nas to przychodzi co puentę. Nikomu nie umniejszając, ale uważam, że ze wszystkich sztuk scenicznych nasza jest najtrudniejsza. My musimy obserwować widza, być przygotowani na jego reakcję i zareagować jak coś nie siada. Musimy obserwować, żeby ich nie stracić, żeby nie zaczęli się rozglądać i sięgnęli po telefon. Dodatkowo jak widz przychodzi na nasz występ, to nie wie czego się spodziewać. Jeżeli idziemy na koncert ulubionego piosenkarza, to czekamy na ukochane piosenki. Jak idziemy na kabaret, to są skecze, których nie możemy się doczekać, aż je zobaczymy. Jak ktoś przychodzi na nasz występ, to zależy nam, żeby tego nie znał i usłyszał to po raz pierwszy. To jest oczywiście ogromne ryzyko. Uważam, że ta sztuka wymaga ogromnej uważności na scenie, zwracania uwagi na publikę i umiejętności reagowania na bieżąco.
Miałaś sytuację kryzysową na scenie, gdy ta reakcja Ciebie zaskoczyła?
Oj nie raz. Wydaje mi się, że trzeba coś takiego przeżyć, bo w momencie gdy już nas to spotka, to przynajmniej jesteśmy przygotowani i wiemy, jak to na zareagować. Jeśli ktoś występuje przez kilka lat i nigdy nie zdarzyło mu się zbombić, to gdy mu się to przydarzy, może się kompletnie wybić. Widziałam komików, którzy schodzili ze sceny w połowie występu albo sfrustrowali się tak, żeby jak najszybciej przelecieć z materiałem i zejść. Pozostawało po tym niefajne wrażenie. Dla nas jest istotne, jeśli występujemy parami lub grupkami, żeby poprzednia osoba zostawiła w miarę dobrą energię i potem nie musieli tego podnosić. Wchodząc na scenę mamy na dzień dobry widza, który jest sfrustrowany i ma poczucie, że to było głupie i beznadziejne, zamiast być podekscytowanym.
Cała rozmowa z Olą Petrus trwa ponad 30 minut, a możecie ją zobaczyć poniżej.
Komentarze2 komentarze
Nie wygrała programu „Stand-up. Zabij mnie śmiechem”. Ten program wygrał Michal Kempa.
Dzięki. Oczywiście mieliśmy na myśli, że wygrała odcinek programu.