Twoja kariera zawodowa zaczęła się od kabaretu. Czym zajmujesz się teraz?
Robię kabaret już od 17 lat i jest to ciągle podstawa mojej działalności komediowej w sensie czasu, który spędzam na występach i w trasie. Natomiast stand-upem zacząłem się zajmować chyba sześć lat temu i spodobał mi się jako taka forma, w której mogę wyrazić wszystko to, czego nie mogę powiedzieć w kabarecie. Kabaret jest trochę ugrzeczniony i ma pewne ramy. Stand-up mi się podoba, bo jest bardziej osobisty i nie ma tam tematów tabu. Natomiast ja bardzo lubię obie te formy i nie do końca rozumiem kosę między stand-uperami a kabareciarzami. Chociaż to już się trochę zmieniło. Mam jeszcze trzecią formę działalności komediowej: Czerwone Noski, gdzie uczymy się bardziej fizycznego humoru i robimy dla dzieci klownadę w szpitalu. Każda z tych form coś mi daje i z wielką radością wracam od stand-upu do pisania i grania skeczy.
Pojawienie się stand-upu wpłynęło na polski kabaret?
Na pewno wpłynęło, i to pozytywnie. Każda konkurencja jest dobra. Myślę też, że dzięki temu kabaret się otworzył i niektóre rzeczy stały się troszkę ostrzejsze, kabareciarze zobaczyli, że mogą sobie na więcej pozwolić – pewne rzeczy powiedzieć wyraźniej i dobitniej. Dla mnie to absolutnie pozytywne i liczę na to, że te dwie formy dalej będą na siebie wpływać. Z drugiej strony z kabaretu do stand-upu przepłynęło wielu świetnych komików. Niektórzy zostali tylko w stand-upie, inni – tak jak ja – robią obie rzeczy.
Myślisz, że między kabaretem a stand-upem powstanie rozłam czy te dwie formy będą się przenikać?
Chciałbym, żeby się przenikały. Może nie na jednej imprezie, bo wiadomo, że kabaret i stand-up mają jednak trochę inne publiczności, ale chciałbym, żeby widzowie odbierali to tak, że kabaret i stand-up to po prostu gałęzie tego samego gatunku i tak to powinniśmy rozpatrywać. Wiadomo, że każdy może sobie wybrać, którą formę preferuje. Stand-up podoba mi się też z tego względu, że trafia do mojego pokolenia – on jest głównie dla 30–40-latków, wcale nie dla młodzieży i studentów. Trzeba mieć pewne doświadczenia życiowe, żeby wiedzieć, o czym ten komik mówi.
Masz bardzo duże doświadczenie w pracy z różnymi publicznościami w bardzo różnym wieku. Jak oceniasz wrażliwość komediową ludzi z różnych pokoleń?
W Czerwonych Noskach nawet zostaliśmy z tego przeszkoleni. Przechodzimy tam dużo warsztatów, żeby wiedzieć, jak trafiać do jakich grup. Do najmłodszych – od maleńkości do 5.-6. roku życia – najbardziej trafia humor fizyczny, czyli wszystko, co związane z ciałem: dziecko najbardziej będzie się śmiało, gdy ktoś się potknie, wywali. Natomiast humor słowny to już dla nastolatków i dorosłych. Trzeba też brać pod uwagę to, że różne pokolenia mają różne zajawki. Podejrzewam, że jakby zapytać w klasie mojego syna, który ma 10 lat, to pewnie 90 procent chłopaków nie powiedziałoby, że chcą być stand-uperami czy kabareciarzami, tak jak my kiedyś mówiliśmy, tylko że chcą być youtuberami. To się bardzo zmieniło.
Czujesz przepaść międzypokoleniową?
Zdecydowanie. Oczywiście też musimy się od młodszych uczyć. YouTube to też świetna forma dotarcia do widzów. Natomiast ja jestem wychowany i przyzwyczajony do tego, że główna forma działania skierowana jest do żywego widza i odbywa się na scenie. Owszem, lubię wrzucić na YouTube swój program, teraz na przykład z kabaretem Czesuaf opublikowaliśmy bardzo fajny teledysk. Fajnie, jak to się podoba. Natomiast największe przeżycie dla mnie jest wtedy, kiedy wychodzę na scenę, spotykam widza i dostaję od niego nagrodę – śmieje się, przychodzi zrobić sobie zdjęcie po występie, a nie łapki w górę i subskrypcje. To jest dla mnie najfajniejsze.
Rozumiem, kiedy ktoś sobie wybiera internetową formę działalności, tam też jest mnóstwo świetnych rzeczy, ale są też słabe. Tak samo jak na scenie. Jedyne, czego nie lubię, to kiedy ktoś używa powszechnie znanych żartów czy memów, obraca je trochę i prezentuje jako swoją twórczość. Na YouTube to plaga – są twórcy i grupy, którzy całą swoją działalność opierają na tym. Nie pochwalam tego. Chciałbym, żeby każdy wymyślał swój materiał, w stand-upie koledzy komicy są bardzo wyczuleni na to, gdy ktoś kradnie żarty. Tak górnolotnie powiem, że istnieje pewnie etos pracy komika w kabarecie i stand-upie, natomiast nie wiem, czy youtuberzy tak bardzo zwracają na to uwagę.
Całość rozmowy można przeczytać tutaj.