Rafał Pacześ raptem po 10 miesiącach pojawił się ponownie w programie Kuby Wojewódzkiego w TVN. Pretekstem do wizyty w popularnym talk-show była książka Grube Wióry, z którą stand-uper zadebiutuje 14 października. Poniżej prezentujemy dla Was najciekawsze fragmenty rozmowy.
Roasty w Polsce
Nie masz wrażenia, że media zmierzają w stronę konserwatywną?
– Mainstreamowe owszem. Ludzie dziwią się, że roasty w TVN się nie udały. Zawsze jest pomysł, żeby wziąć stand-upera do projektu i mówią, że tego nie może powiedzieć, to musi złagodzić, to zmienić, a potem się dziwią, że stand-up czy roast w telewizji się nie udał.
Jak się roastowało Łódź? Musiałeś chodzić kanałami?
– Absolutnie nie. Łódź jest zajebista i musi mieć dystans do siebie. Było bardzo fajnie, 12 tysięcy osób na widowni i co ciekawe, jak dostałem propozycję robienia tego wydarzenia przez Łódzkie Centrum Wydarzeń, to powiedziałem, że owszem zbiorę ekipę, ale nie mają wglądu w nasze teksty przed wejściem na scenę. Udało się świetnie.
Postawa obywatelska Rafała Paczesia
Ostatnio byłeś u nas w radio. Zaimponowałeś mi trochę, ale też zdumiałeś, jak powiedziałeś, że masz wyjebane na sprawy obywatelskie.
– I co się zaraz potem stało? Kto wygrał wybory? Dlatego mam wyjebane. Wiedziałem, że i tak mam mały wpływ. Oczywiście poszedłem głosować, ale podtrzymuję, że mam wyjebane. (…) Wiesz, dlaczego prezydent Warszawy nie został prezydentem Polski? Bo nie był w stanie pokonać nawet marionetki.
Rządzi nam Hezbollah, partia Boga, fundamentaliści. Wyobraź sobie, że idą na wojnę kulturową. Jak Twoja dziewczyna będzie chciała za parę lat kupić prezerwatywy, będzie chodziła od kiosku do kiosku i będzie musiała mieć zgodę rodziców, badanie lekarskie i klauzulę sumienia…. Też będziesz miał wyjebane?
– Wtedy nie. Myślę, że moment, kiedy będą już tak ingerować w moje życie… chociaż już ingerują. Było kilka domów kultury, w których nie mogłem zagrać. Argumenty były bardzo wymijające, ale czuć było, o co chodzi. Ta forma rozrywki się u nas nie sprawdza i nie zagra Pan w naszym domu kultury.
Twoja obywatelska przyzwoitość Cię nie rusza, jak Cię blokują? To jest ewidentnie cenzura.
– Uderzyłeś wtedy przy okazji tego wywiadu w radio w strunę i zacząłem się zastanawiać czy jak będę pisać program po Zoba Co Jes, to trochę nie tknę tego tematu.
Powieść Grube Wióry
Co takiego się stało, że napisałeś książkę Grube Wióry? Jesteś prozaikiem, to nie jest Twoja biografia. Pyknąłeś pełnokrwisty kryminał, który jest Twoją dyskretną terapią z alkoholizmu.
– Pandemia. Byłem zamknięty w domu. Pomysł leżał już ze 2 lata w pliku „Grube Wióry„. Wystarczyło rozpisać drabinkę i zacząć pisać treść. Napisałem ją w miesiąc i jest. Już dziś wiem, że będzie ekranizacja.
Patryk Vega?
– Nie, absolutnie. Smarzowski jakby miał czas…
Wojtek lubi, jak jest taka polska gorycz…
– Tu jest mało polskiej goryczy? Widać od razu, że nie czytałeś. Tam masz zgagę od razu, jak czytasz.
Skąd u Ciebie taki obraz polskości?
– Wiesz, że musi być równowaga w przyrodzie. Jak jest śmieszne na scenie, to musiałem gdzieś wyżyć się na smutno.
Pisałeś to od razu z myślą scenariuszową? Ktoś złożył u Ciebie zamówienie?
Nikt. Uważam, że ta historia, którą wymyśliłem, jest filmowa. Miałem do wyboru napisać scenariusz i chodzić po reżyserach albo napisać powieść bez niczyjej pomocy w domu i pokazać to komuś. Tak jak powiedziałem ostatnio u Winiego – marzy mi się, żeby być w kinie i żeby było tam coś mojego. (…) Przychodziły do mnie wydawnictwa, ale większość z nich chciała, żebym napisał jakiś zbiór felietonów, wywiad rzekę i dał twarz na okładkę. Powiedzieli, że powieść się nie sprzeda, ale też poddam się w połowie, dlatego wkurwiłem się i ją napisałem.
Powiedzonko „Jebać biedę”
Co miałeś na myśli rozpowszechniając zwrot „jebać biedę”? Uważam, że bieda to stan umysłu. Ty dyskryminujesz i mówisz „precz z biedą”?
– Nie. Tym hasłem życzę wszystkim, żeby byli bogaci i mogli jebać biedę.
Nigdy do Ciebie to hasło nie wróciło w negatywnej konotacji?
– Nie. Myślę, że ludzie to rozumieją. Wiedzą gdzie mieszkałem, skąd się wywodzę. Nie kryję tego. Uwielbiam to powiedzonko. Tym bardziej jest śmieszne, jak robisz coś zwykłego, na przykład kanapkę z serem gouda i mówisz „jebać biedę, grube plastry„. Zabawa słowem. To jest bardzo uniwersalne.
Interesujesz się samochodami, prowadzisz swój kanał, który ma ponad 100 tysięcy subskrypcji. Był jakiś samochód, który Cię speszył?
– Tak, żółte Ferrari 458 Italia, którym chwilę jeździłem po Łodzi. Miałem wrażenie, że to już jest takie „Patrzcie ile mam pieniędzy! Gdzie patrzysz na rozkład jazdy? Tu popatrz!„. W Łodzi stałem też kiedyś nowym 911 na światłach i widzę, że żul patrzy na mnie, idzie w moją stronę, stoi przy szybie i mówi „Dobre! Dobre! Otwórz szybę!„. Kiedyś Mustangiem Cabrio stoję w korku i widzę, że idzie elektryczny bocian, wiesza się na szybie i mówi „2 złote kierowniku„. Ja siedząc w tym Mustangu bez dachu, mówię mu „nie mam„.
Analizowanie występów stand-upowych
Krzysztof Ibisz na tej kanapie wyznał mi, że nawet jak udziela takiego 30-sekundowego migawkowego wywiadu, to go sobie nagrywa i analizuje…
– Uważam, że są dwie szkoły. Jedni się analizują i oglądają każde słowo, a inni nie. Ja się nie lubię oglądać. Jak mam obejrzeć swój występ, żeby go wrzucić na YouTube to cierpię. To mogłem powiedzieć inaczej, tu się przejęzyczyłem, tu się zdenerwowałem. Zawsze mam w głowie, że mogłem to zrobić o wiele lepiej. (…) Poradziłbym to też ludziom, którzy dopiero zaczynają. Spotykałem takich komików, którzy po 5-minutowej bombie i graniu na absolutnej ciszy, schodzili ze sceny i mówili „Ho! Ale rozjebałem”.
Gdybyś nie został stand-uperem, to kim byś został?
Jedna wielka niewiadoma. Nie mam zielonego pojęcia.