Agnieszka Matan to warszawska komiczka, która zaangażowała się w Ogólnopolski Strajk Kobiet i w związku z ostatnimi wydarzeniami w Polsce, udzieliła wywiadu dla Wirtualnej Polski. Poniżej prezentujemy fragmenty rozmowy, głównie te dotyczące działalności scenicznej stand-uperki.
Bawi cię sytuacja w Polsce?
– Oj, nie. Na szczęście ja tak mam, że śmieję się z siebie i pokazuję to, czego sama nie rozumiem. Zawsze opieram swój stand up na tym, co dzieje się w Polsce, na świecie, w moim życiu, jak i w życiu społecznym.
Chłoniesz wszystko z dystansem czy jednak cały czas nowe wydarzenia są dla ciebie trudne i bolesne?
– Rok 2020 bardzo mnie zaskoczył, tak jak pewnie wszystkich ludzi. Były momenty, że nie wiedziałam już, z czego się śmiać, gdzie znaleźć jakikolwiek żart, jak stanąć naprzeciwko tego, co się wydarza. Dla mnie żart służy również do walki z tym, co złe. Jeżeli ludzie są źli, trzeba ich wyśmiewać, bo źli ludzie zazwyczaj nie mają poczucia humoru.
Są jeszcze jakieś tematy, z których byś nie zażartowała?
Nie ma rzeczy, których staram się unikać. Ale czuję, jak to dojrzewa. Teraz myślę, że część z tych żartów, które napisałam kilka lat temu, można było wykonać dużo mocniej, głębiej, dosadniej. Z biegiem czasu staję się odważniejsza.
To naturalne, że na różnych etapach życia wydaje nam się, że już naprawdę wiemy, jak żyć. Potem nagle, parę lat później, myślimy sobie: „Jaka ja byłam głupia, nic nie rozumiałam”. Oczywiście nie twierdzę, że to, co myślę teraz, za kilka lat będzie nieaktualne, ale nie chcę głosić objawionych prawd na temat tego, jak ktoś powinien funkcjonować. Mogę tylko mówić, co ja w danej chwili robię, i tego się trzymać.
Są też tematy, które z czasem stają mi się coraz bliższe, na przykład posiadanie dzieci i ludzkie oczekiwania w tym zakresie. Powiedziałabym coś o tym, ale chyba nie jestem jeszcze gotowa. Jeśli chodzi o wyrażanie swoich poglądów na scenie, uważam, że warto wykorzystać możliwość trzymania mikrofonu w ręku i chwili, kiedy ludzie cię słuchają, na powiedzenie czegoś naprawdę istotnego.
Występy są dla ciebie platformą do wyrażania myśli?
Tak, ale jeszcze parę lat temu nie myślałam o tym w ten sposób. Chciałam robić żarty. Ostatnie dwa lata wiele zmieniły. Wróciłam do Polski po długich wakacjach i nagle okazało się, że w tym czasie pojawiły się u nas „strefy wolne” od LGBT, a rzeczywistość staje się hardcore’owa. Już wcześniej taka była, dla wielu grup społecznych, ale teraz po prostu nie da się o tym nie mówić. Nie da się tego pominąć i spokojnie żartować o czymś innym, kiedy dzieją się tak straszne rzeczy.
Jak radzisz sobie z krytyką twoich dowcipów?
Zazwyczaj, jeśli już pojawiają się negatywne komentarze, to ktoś sugeruje w nich, że jestem nudna. Albo dotyczą wyglądu. Co jest dla mnie wręcz komicznym doświadczeniem: ktoś z innej części Polski pisze, że wyglądam jak jego babcia. Absolutnie mnie to nie rusza, nie sprawia, że jest mi przykro. Ludzie oglądają materiały online w bardzo różnych okolicznościach.
A tymczasem kolega powiedział mi ostatnio, że stand upy może oglądać tylko na kiblu, bo ma małe dziecko. Muszę mieć świadomość, że to, co publikuję, może być dosłownie oglądane na klopie – nie każdy włącza rzutnik i celebruje dowcip. Mogę mieć poczucie, że robię coś ważnego, piszę żarty, chcę, żeby ludzie je docenili. A skoro jest to dostępne w każdym momencie, każdy może również napisać co tylko chce. Ja mam świadomość, z czym przychodzę do widzów. Muszę sobie zadać pytanie: co najgorszego może się wydarzyć? Występuję, komuś się to nie spodobało, i co może się stać? Albo ktoś się nie będzie śmiał, albo ktoś wyjdzie ze spektaklu. Albo ktoś napisze wprost, że Agnieszka Matan jest ch***wa. I jakoś trzeba będzie z tym żyć.
Cały wywiad Artura Zaborskiego z Agnieszką Matan znajdziecie tutaj.