Cezary Jurkiewicz podpadł Skierniewicom

0

Cezary Jurkiewicz to stand-uper pochodzący ze Skierniewic. Podobnie jak często Błażej Krajewski opowiada żartobliwie na scenie o swojej Bydgoszczy czy Darek Gadowski o Koszalinie, tak komikowi ze Stand-up Polska również zdarza się żartować z rodzinnego miasta.

W programie Dobra Nowina śmiał się, że w Skierniewicach nie słyszeli o Uberze, ale wciąż pamiętają o SS-Obergruppenführer. Żartował, że gdy grał w lokalnej pierogarni, to jeden z widzów rzucił w niego pomidorem z okrzykiem „tańcz dziwko”, co każe sądzić, że płaci się tam jedzeniem, a taniec w klubie ze striptizem kosztuje 3 pumpernikle i 1 ziemniak.

W 2016 roku na Wielkiej Trasie mówił, że jego ojciec jest ginekologiem ze Skierniewic, co w tak małym mieście oznacza, że widział nago wszystkie jego dziewczyny jeszcze przed nim. 2 lata później posługiwał się abstrakcją, że w jego mieście łatwo wdepnąć w gówno, więc trzeba chodzić w kapciach po domu. Dodawał, że umawiając się na skierniewickim Tinderze, trzeba pogodzić się ze sparowaniem z kuzynkami.

Czytelnicy Głosu Skierniewic uprzejmie donoszą

Ten właśnie żart nie spodobał się Głosowi Skierniewic, który w najnowszym numerze poświęcił cały artykuł komikowi oraz polskiemu stand-upowi (zamiennie zwanemu też „stend-up’em”). Redakcja stwierdziła, że Jurkiewicz kala własne gniazdo i bierze pod uwagę, że ktoś mógł donieść o tym do prokuratury. Co ciekawe, autor tekstu wspomina również o dawnym skandalu z udziałem „kabareciarza używającego artystycznego pseudonimu Abelard Giza”, a my zastanawiamy się czy faktycznie Skierniewice są wspomnianym zadupiem na tyle, że nawet dziennikarze w nie mają dostępu do internetu, aby weryfikować swoje szalone domysły.

Wycinek z lokalnej gazety zamieścił na swoim profilu Cezary Jurkiewicz i przy okazji pokusił się o kolejny żart ze Skierniewic. Mamy nadzieję, że policja nie przyjedzie na Facebooka.