Piotr Zola Szulowski (Dwa Plus Jeden)
Jak pojebanym trzeba być, żeby dać dziecku na imię tak jak supermarket? Wtedy sobie uświadomiłem, że ja mam na imię Piotr, a na drugie Paweł.
Jak pojebanym trzeba być, żeby dać dziecku na imię tak jak supermarket? Wtedy sobie uświadomiłem, że ja mam na imię Piotr, a na drugie Paweł.
– Jak mówimy na syna Twojego brata?
– Borys, ale czemu chcesz wiedzieć?
Do dzisiaj moi rodzice mówią na mnie brat Julka.
Do czwartego roku życia nie znałem mojego ojca. Wiedziałem tylko, że jest w Stanach i jest łysy. Myślałem, że moim ojcem jest Phil Collins.
– Co robisz tato?
– Kabel od internetu prostuje, bo coś zamula.
Chodziłem jak mój stary z rękami z tyłu, jakbym chodził po giełdzie i szukał golfa.
Życie z dzieckiem to jest przecież festiwal kłamstw.
– No plac zabaw akurat jest już zamknięty.
Wiadomość, że będę miał dziecko był jak grom z jasnego nieba. Jak jehowi w tłusty czwartek. No nie spodziewałem się kompletnie.
Urodziny 5-latów to jest niepotrzebna impreza. Tam wystarczy rzucić 30 kilogramów cukru, włączyć telewizor, to się samo wydarzy.
Urodził się w 2000… zamknij mordę anroidzie.