Bardzo chciałbym, żeby pojawiła się jakaś stacja czy inwestor, która wyłoży pieniądze i powie „masz i działaj”. Jeżeli tylko mógłbym zrobić wszystko po mojemu, to mogłoby to lecieć nawet o 23:50 na TV4, żeby ograniczyć ryzyko dla telewizji – mówi Abelard Giza w 25 odcinku podcastu Nieporozumienie prowadzonego przez Bartosza Zalewskiego.
Komik za przykład podaje amerykańskiego stand-upera Louisa C.K., którego doceniła stacja FX, wykładając środki na produkcję, a nie chcąc znać nawet scenariusza.
Wolałbym, żeby Kryzys zrobiony był z prywatnych pieniędzy i nie powstawał w takim wariactwie. Nie wyobrażam sobie natomiast, żeby ktoś powiedział, że taka końcówka nie może być, bo nie zrozumie jej widz. W takim przypadku wolę zrealizować projekt po taniości – będzie słabiej technicznie, ale przynajmniej treściowo będzie OK – dodaje Abelard.
O czym jeszcze rozmawiali Panowie podczas 90-minutowego podcastu?
O lenistwie w polskim stand-upie
Są ludzie, którzy zapieprzają bardzo dużo. Niektórzy zapisują wszystko. Ja na przykład siedzę i zapisuję cały swój program od A do Z, ale Kacper tylko zapisuje hasła, potem je przetwarza i opowiada. To nie jest kwestia lenistwa, a sposobu pracy. Widzę też coraz mniej afterów po występach. Zdarza się, że siedzimy i melanżujemy, ale nagle nadchodzi czas pracy, bo jest dłuższa trasa czy dwa występy jednego dnia. Wiesz, że musisz iść spać, by mieć siłę i energię – stwierdza Giza, po czym dodaje, że w środowisku stand-uperów zdarzają się również terminatorzy.
Rafał Rutkowski jest w tym mistrzem – potrafi po dużych galach siedzieć do 5 nad ranem, a potem jak skowronek jest pierwszy na nogach. Zawsze siedzi ich dwóch – Rutek i Lotek, o dwóch odmiennych strukturach ciała, a potem normalnie funkcjonują. To jest też profesjonalne, bo wiedzą na co mogą sobie pozwolić. Coraz więcej chłopaków w trasie pije bezalkoholowe piwka czy soki, są na diecie, chodzą na siłkę i czytają książki – powiedział, zauważając zmiany w polskim stand-upie na przestrzeni lat.
O uniwersalności komika
Ja zawszę lubiłem odskakiwać trochę w różne tory. Zrobiłem Kryzys, napisaliśmy z Jackiem Stramikiem książkę, gdzieś tam maczałem w jakimś scenariusz i te projekty po prostu mnie jarają. Nie wszystkie są udane, nie są wow, ale uczę się. Kręci mnie to, że wchodzę w inny świat i tam muszę się nagle odnaleźć od zera. Czasami coś przenoszę na pole stand-upu – podsumowuje swój dorobek artystyczny stand-uper, po czym opowiada, co nie podoba mu się w komedii w Polsce. Mam problem z tym, że w Polsce tak bardzo odgrodzona jest od siebie komedia w teatrze, komedia na scenie estradowej, komedia stand-upowa i komedia filmowa. Nie ma tego przepływu ludzi.
O występach w dużych halach
Gospodarz podcastu zauważył, że Abelard od jakiegoś czas wrzucił mniejszy bieg, jeżeli chodzi o intensywność jego występów, na co Giza przyznał mu, że woli występować w mniejszych salach.
Od zawsze miałem tak, że nie lubiłem dużych hal. Występ dla 5-10 tysięcy ludzi to zawsze jakaś przygoda i niesamowita energia, trochę jak narkotyk. Wtedy masz 15 minut, uderzasz najmocniejszym co masz i już. Tylko tyle. Szybka piłka i schodzisz.