Karol Kopiec o początkach stand-upu w Polsce

0

Alex Niebierzgowski to komik, radiowiec, lektor, organizator wydarzeń kulturalnych oraz gospodarz imprez komediowych na ziemi lubuskiej. Podczas ostatniego lockdownu wystartował z własnym podcastem „Ale(x) o czym ty mówisz?”, do którego na rozmowę zaprasza ciekawe osoby ze świata muzyki i telewizji ale także komików. W drugim odcinku pojawił się Bartosz Gajda, a w kolejnym gościem Alexa był Karol Kopiec – improwizator i komik posługujący się w dużej mierze językiem abstrakcji.


Co Cię zmotywowało do pierwszego wyjścia na scenę? To był open-mic?
To był 2008 rok, nie było wtedy open-miców. Zaczynaliśmy z Czarkiem Jurkiewiczem i Jankiem, który był scenarzystą w Szymon Majewski Show. Skumaliśmy na profilu Stand-up Comedy PL, na którym był też Grzesiek Halama. Zaczęliśmy pisać na forum, że ten stand-up to by się przydało zrobić. Ugadaliśmy się z Czarkiem, że musimy wyjść przed ludzi i zacząć gadać, bo inaczej się tego nie nauczymy. W tym momencie Janek się wypisał i powiedział, że nie wyjdzie przed ludzi, dopóki nie ma czegoś śmiesznego. My uznaliśmy, że możemy wyjść, żeby była kicha, ale chociaż będziemy mieli z tego jakieś wnioski. Mój klient miał restaurację na starówce i powiedział, że może użyczyć nam sceny. To był traumatyczny wieczór. Do tej pory pamiętam 10 października 2008, jakby mi ktoś wstrzyknął heroinę z maślanką do mózgu. Mam nagranie z tego wieczoru. Jest złe. Byliśmy z Czarkiem przerażeni, ale uznaliśmy, że musimy to powtórzyć.

Nie mieliście reakcji, materiał był słabo napisany, nie czuliście się na scenie?
Wyobraź sobie, że nie ma świadomości „stand-up”, nie ma „open-mic”, nie ma sceny. Jest sobota wieczór, wszyscy przy stolikach siedzą zwróceni do siebie, rozmawiają po długim tygodniu i piją piwo. Nagle wychodzi Kopiec. Już spocony, choć jeszcze słowa nie powiedział, bo nigdy nie przemawiał do ludzi. Mikrofon zwisa spod podsufitki, trochę pierdzi, Ty stoisz troszeczkę wyżej i zaczynasz mówić rzeczy, które wydają Ci się śmieszne. Ludzie patrzą się jak na kretynów. Byłem na scenie 7-8 minut i może było parę śmiechów.

Czyli to z Cezarym Jurkiewiczem trzymaliście się od początku?
Tak, wtedy nie było więcej ludzi. Komicy byli już wcześniej — Kryszak, Halama, Bałtroczyk, ale nie nazywali się stand-uperami. Byli kabareciarzami, komediantami czy monologistami. Stand-up z nazwy przyszedł z YouTube. W Warszawie faktycznie zacząłem go robić z Jurkiewiczem, natomiast dokładnie w tym samym czasie zaczynał Kacper Ruciński w Trójmieście. Nie uzgodniliśmy idealnej linii czasowej, ale opowiadał mi, że w tym czasie gadał już monologi do znajomych, a potem wspólnie trafiliśmy na PaKĘ (Przegląd Kabaretów Amatorskich).

Całość godzinnej rozmowy znajdziecie na kanale YouTube Alexa Niebrzegowskiego.