W drugim odcinku 4. Comedy Club w Comedy Central pojawił się Bartosz Gajda, Arkadiusz Jaksa Jakszewicz oraz… Czesław Mozil.
Prowadzący Michał Pałubski, stwierdził, że sam jest ciekaw, co wydarzy się na scenie, bo od takiej strony nie znamy jeszcze artysty. Piosenkarz na wstępie zażartował, że pojawił się w programie, bo gra zbyt mało koncertów, po czym przeszedł do opowieści o wyprowadzce z Zabrza do Kopenhagi. Mówił o tym, jak zamienił kolegów o imieniu Piotrek, Kuba, Michał, Adam na Mohammed, Imer, Ali, Samer. Wtedy miał odkryć, że nie wszyscy ludzie na świecie są katolikami. W dalszej części swojego monologu Czesław w gorzki sposób wspominał swój powrót do Polski.
10 lat temu stałem się emigrantem zarobkowym w kraju, w którym się urodziłem. Dopiero wtedy dowiedziałem się od swoich braci i sióstr, kim są oni oraz ich rodzina. Mohamed, Imer, Ali, Samer, moi przyjaciele to nic innego jak ciapaci, turasy-brudasy, gwałciciele kobiet i terroryści. Tak naprawdę miałem wielkie szczęście, że przeżyłem piłkę nożną z Ali, bo się nie wysadził.
Piosenkarz przypomniał, że dla wielu osób, po dostaniu fuchy jurora w programie X-Factor z artysty stał się komercyjną szmatą, po ustawieniu tęczowego zdjęcia profilowego na Facebooku stracił 8 tysięcy fanów, a także że otrzymał od kibiców Górnika Zabrze najkrótszy e-mail w swoim życiu o treści: gej.
Przypominamy, że o związkach Czesława Mozila oraz innych artystów ze stand-upem pisaliśmy w osobnym artykule.