Ewa Błachnio: W stand-upie jestem sobie sterem-żeglarzem-okrętem

0

Ewa Błachnio od dziecka marzyła o zostaniu aktorką i już w wieku 15 trafiła na warsztaty, które prowadził… Abelard Giza. Dzięki temu trafiła do kabaretu Limo, z którym przez wiele kolejnych lat podbijała sceny największych festiwalów komediowych. Po rozwiązaniu formacji postawiła na solową karierę, a ostatnio coraz lepiej odnajduje się w stand-upie. O swojej nowej zajawce rozmawiała z portalem NaTemat.pl.

Komiczka przyznaje, że to właśnie stand-up daje jej obecnie więcej frajdy niż kabaret czy aktorstwo. Niedawno zamieściła w internecie swój pierwszy program „Czy na sali jest mój mąż?”, który został odtworzony już ponad 800 tysięcy razy. Teraz jeździ z drugim zatytułowanym „Apokalipsy nie będzie”.

„Praca nad nim pochłania mnie całkowicie. Jego struktura, tematyka, dramaturgia, gra i co najważniejsze — spotkanie tego wszystkiego z widzem… Absolutnie „zasysające”! W stand-upie jestem sobie sterem-żeglarzem-okrętem i bardzo, bardzo lubię ten rejs.” – wyznaje Ewa, której w nowej formie komedii podoba się szczerość i bycie sobą.

Rodowita Gdańszczanka przyznaje, że stand-up jest dla niej naturalnym narzędziem rozwoju osobistego. – Co prawda, nie zawsze byłam tego świadoma, ale zawsze przy okazji pracy na scenie byłam niemal zmuszona eksplorować „siebie” – mówi i podkreśla, że szczególnie będąc kobietą w tym środowisku trzeba robić to co się chce, a nie czego oczekują od niej widzowie.

Błachnio zauważa, że choć podobnie jak w świecie kabaretu, tak i w stand-upie jest mało kobiet, ale te które są wykonują świetną robotę. – Jasne, że dla szerszego widza kobieta w stand-upie może być szokująca, ale „szerszego widza” w dalszym ciągu szokuje sam stand-up, więc bym się tym za bardzo nie przejmowała. Tak jak my rozwijamy się w tym co robimy, tak samo rozwija się widz — ogląda, poznaje i albo„lubi to”, przychodzi na występy i kibicuje albo „klika” dalej – twierdzi, dodając, że rozrywka jest na tyle szeroka, że każdy odbiorca znajdzie dla siebie odpowiednią formę.

– A komentarze „niegotowych”… no cóż? Trza brać i czuć wdzięczność — toć materiał sam się pisze! – śmieje się komiczka.

Całą rozmowę z Ewa Błachnio znajdziecie na stronie NaTemat.pl pod tym linkiem.